piątek, 25 maja 2012

Przeprowadzka


Jemy w Łodzi przeprowadza się na całkiem nową stronę internetową. Od dziś zapraszamy was na:


Znajdziecie tam jeszcze więcej ciekawych artykułów o łódzkich restauracjach i wydarzeniach na lokalnym rynku gastronomicznym. Do zobaczenia!

czwartek, 26 kwietnia 2012

Otwarcie Restauracji Gronowalski i Buddha Pub


Tak hucznego otwarcia restauracji nie było w Łodzi od dawna, a prawdę powiedziawszy w ogóle nie przypominamy sobie podobnego wydarzenia. Na 600 gości zgromadzonych w zabytkowej szarpalni bawełny Grohmana na terenie Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej czeka m.in. prezentacja kolekcji Ewy Minge, pokaz stylizacji fryzur w wykonaniu Krystiana Wojewody i pokaz kubańskiej salsy. Wszystko to z okazji oficjalnego otwarcia Restauracji Gronowalski i Buddha Pub.



Restauracja Gronowalski oferowała będzie dania kuchni polskiej i włoskiej. Buddha Pub, będący jednocześnie show roomem marki biżuterii Buddha to Buddha, ma zaś być miejscem oferującym szeroki wybór alkoholi, oryginalnych drinków i ciepłych dań. W specjalnie wydzielonej części zorganizowano klimatyzowaną palarnię w formie minibaru Cuba, Havana.

Za całym przedsięwzięciem stoi znany, łódzki producent biżuterii - firma Gronowalski. Można się zatem domyślać, że jedzenie i napoje, to w tym miejscu nie wszystko. Równie ważne są doświadczenia estetyczne, a te zapewni niezwykle oryginalny wystrój tego miejsca. Urządzony z rozmachem obiekt to mieszanka różnych stylów. Połączono tutaj elementy surowych, fabrycznych wnętrz, jak ceglane ściany i drewniane belki stropowe z nowoczesnym minimalizmem i elementami dekoracyjnymi z kryształów Swarovskiego. Motywem centralnym w wystroju Buddha Pub jest rzecz jasna posąg Buddy, zaś palarnia urządzona jest w stylu przywołującym na myśl kubańskie bary.

Jutrzejsza impreza dostępna jest tylko dla zaproszonych gości, ale już od soboty restauracja i pub otwarte będą dla wszystkich. Jesteśmy bardzo ciekawi tego miejsca i z pewnością wkrótce pojawi się u nas jego recenzja. Tymczasem polecamy i czekamy na wasze opinie.

środa, 25 kwietnia 2012

Wygraj zaproszenia na otwarcie Foodmarketu!

W najbliższą sobotę, 28 kwietnia, przy ulicy Wróblewskiego 16, o godzinie 12.00 otwarty zostanie Foodmarket (www.foodmarket.pl) - największa w Łodzi restauracja bufetowa.

Na 1000 m² powierzchni lokalu znajdziecie mierzący 32 metry długości samoobsługowy bufet, przy którym wystawione są i przygotowywane potrawy, przestronną salę konsumpcyjną oraz family court.

W Foodmarkecie serwowane będą dania czterech kuchni: polskiej, hinduskiej, tajskiej i włoskiej. Wszystko w bardzo atrakcyjnych cenach - trzydaniowy zestaw obiadowy można będzie kupić już za niewiele ponad 10 zł. Z pewnością warto odwiedzić to miejsce, bo imponująco wygląda już sam lokal, a przygotowane przez szefa kuchni i doradcę kulinarnego Marcina Stańczyka menu zapowiada się bardzo interesująco.

KONKURS

Mamy dla was 4 vouchery do zrealizowania w lokalu w dniu otwarcia. Będziecie mogli dzięki nim nieodpłatnie spróbować dań z oferty Foodmarketu.
Aby je wygrać wystarczy wysłać do nas na adres kontakt@jemywlodzi.pl maila z krótką odpowiedzią na pytanie:

Kuchnię jakiego kraju lubisz najbardziej i dlaczego?

Na wasze maile czekamy do piątku 27 kwietnia, do godziny 18.00. Nagrodzimy cztery najciekawsze wypowiedzi, a zwycięzców o wygranej powiadomimy drogą mailową. Nie zapomnijcie podać w mailu swojego imienia i nazwiska.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Restauracja Polka Magdy Gessler - recenzja

W sobotnie popołudnie, restauracja Polka Magdy Gessler na rynku Manufaktury tętni życiem. Bez rezerwacji ciężko o stolik, a kolejne osoby czekają na swoje miejsce w rozstawionych w lokalu, wygodnych fotelach. Znaczną część gości ewidentnie przyciągnęła tu ciekawość, co słychać po rozmowach toczących się przy stolikach. Równie często, co smaku serwowanych potraw dotyczą one pani Gessler, jej programu telewizyjnego, a nawet jej życia osobistego. Nic dziwnego, dzięki "Kuchennym rewolucjom" pani Magda stała się krajowym ekspertem w dziedzinie gastronomii, a wobec jej restauracji goście mają bardzo wysokie oczekiwania.

Mnie do Polki również przyciągnęła ciekawość. Kiedy otwierano tę restaurację liczyłam na miejsce, w którym spróbować można będzie ciekawej i oryginalnej kuchni polskiej w nowoczesnym wydaniu. Prestiżowa lokalizacja i nazwisko Gessler zobowiązują. Spodziewałam się zatem dziczyzny, gęsiny może nawet kuropatw albo perliczek, czerniny, podrobów, wyboru kasz, potraw z bakaliami, grzybami, i korzennymi przyprawami, a skoro restauracja mieści się w Łodzi, to może i potraw ze styku czterech kultur. Niestety nic z tego. W menu lokalu znaleźć można potrawy raczej proste, powszechnie lubiane i serwowane w wielu innych restauracjach w Łodzi oraz w prawie każdym domu. Mamy zatem kotlety schabowe, kaszankę, wątróbkę i śledzie. Jest tatar, bigos, pierogi i wybór klasycznych surówek. Większość potraw podawana w smaczny, ale niezbyt wyszukany sposób, jak polędwiczki wieprzowe ze śliwką czy pstrąg z migdałami i masłem czosnkowym. Takie same dania znajdziemy w menu kilku innych łódzkich restauracji i to w znacznie lepszych cenach, bo te w Polce do niskich nie należą.

Pomówmy o jedzeniu. W przypadku takiego menu, jakie oferuje Polka łatwo popaść w pułapkę prostych odniesień do tego, co znane i lubiane. Każdy lokal serwujący jedzenie, jakie znamy od dziecka z domowego stołu naraża się na to, że umiejętności szefa kuchni będą porównywane do umiejętności kulinarnych babci i mamy. Brzmi to może zabawnie, ale prawda jest taka, że jeśli od dziecka przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że w naszym domu rosół podaje się z natką pietruszki, najlepszy nawet rosół podany w restauracji, a przyprawiony świeżym koperkiem uznamy za dziwny, a może nawet niezjadliwy. Sama popadam w tę pułapkę i podany mi w Polce żurek uważam za zbyt kwaśny i intensywny w smaku. Mimo to, wzbijając się na wyżyny obiektywizmu muszę stwierdzić, że zupa jako taka była bardzo smaczna, aromatyczna i "treściwa", po prostu inna niż żurek, jaki znam i lubię.

Oprócz zupy, przed daniem głównym próbowałam jeszcze domowego pasztetu Polki - bardzo smacznego i ciekawie przyprawionego, oraz wątróbki wiśniowej podanej na prażonych jabłkach. Jako osoba nie przepadająca za wątróbką muszę przyznać, że ta była bardzo smaczna. W połączeniu z wiśniowym sosem i jabłkami całość staje się lekka, aromatyczna i delikatna w smaku.

Po zupach i przystawkach pora na dania główne. Na moim stole wylądowały zatem: polędwiczka wieprzowa faszerowana śliwkami podana z sosem rozmarynowym, kaczka lakierowana miodem podana z buraczkami i zrazy po staropolsku z kaszą perłową. Do tego ziemniaki po polsku i buraczki zasmażane z nutą chrzanu. Wszystko bardzo smaczne i dobrze przyprawione. Szczególnie zasmakowała mi idealnie wysmażona polędwiczka wieprzowa z delikatnie różowym środkiem skąpana w lekkim sosie z rozmarynem. Odrobinę rozczarowała natomiast kaczka - mięso było dosyć suche i twardawe, co w przypadku drobiu jest sporą wadą. Deserowi ani ja ani moi towarzysze już nie podołaliśmy. Porcje w Polce są spore i z cała pewnością można się solidnie najeść.

W Polce zdecydowanie jest smacznie. Jednak, jak dla mnie, w przypadku tej restauracji smacznie to za mało. Mój rachunek wyniósł sporo ponad 200 zł. Do jego wysokości doliczane jest 10% serwisu, co dla mnie jest zupełnie niepojęte, bo łącznie ze zwyczajowym napiwkiem daje to sporą sumę stanowiącą 1/5 wartości zamówienia. Przy takich cenach oczekuję chociaż jednego WOW! Chociaż jednej potrawy, której smak utkwiłby mi w pamięci, którą chciałabym polecić znajomym albo dla której warto byłoby do restauracji wrócić, a takiej potrawy nie uświadczyłam.

Generalnie Polka to miejsce z rewelacyjnym wystrojem, miłą obsługą i smacznym jedzeniem, wszystko to jednak bez szału (no może poza tym pięknym, makowym wystrojem,o którym więcej przeczytacie tutaj). To restauracja idealna na specjalne okazje, przy których elegancja i prestiż miejsca liczą się bardziej niż doświadczenia kulinarne. Tutaj młode pary przy rodzinnej kolacji mogą ogłosić zaręczyny, rodzice uczcić obronę pracy magisterskiej dziecka, a zagraniczni turyści spróbować "bezpiecznej" kuchni polskiej. Jeśli jednak ktoś zapyta mnie, gdzie w Łodzi warto wybrać się na dobre, polskie jedzenie nadal prędzej niż Polkę polecę Klub Piotrkowska 97 czy Karczmę u Chochoła.


Restauracja Polka, Rynek Manufaktury, www.restauracjapolka.pl

czwartek, 12 kwietnia 2012

Łódź czekoladowa

O tym, że dziś przypada Światowy Dzień Czekolady można dowiedzieć się zewsząd. Niestety po raz kolejny lokalna gastronomia przegapiła okazję do fajnej promocji. Z tego powodu sami postanowiliśmy poszukać miejsc znanych z serwowania dobrej, gorącej czekolady i innych czekoladowych przysmaków. Mamy też dla was przepis na wyjątkowo słodką i sycącą wersję domową. Jeśli wam się spodoba dodamy jeszcze przepis na baaardzo czekoladowe ciasto, które zawsze wychodzi :)

Pijalnia Czekolady E. Wedel (rynek Manufaktury) www.wedelpijalnie.pl

W Pijalniach Czekolady E. Wedel znajdziecie kilkadziesiąt rodzajów gorących i zimnych czekolad do picia. Skosztujecie ich zarówno w wydaniu klasycznym, jak i z dodatkami: owocami, orzechami, przyprawami czy alkoholem. Poza czekoladami pitnymi kupicie tu także ręcznie robione praliny w kilkudziesięciu smakach, wśród których znajdziecie bardzo oryginalne kompozycje, jak praliny herbaciane czy jaśminowo-grejpfrutowe.

U Wedla możecie też spróbować czekoladowych deserów czy ręcznie dekorowanych Torcików Wedlowskich. Wszystko podane w bardzo przytulnym lokalu wypełnionym wszechobecnym zapachem czekolady.

Strefa potrzeb kulturalnych u Milscha (Łąkowa 21) www.umilscha.pl

www.umilscha.pl
Jeśli nie mieliście jeszcze przyjemności odwiedzić tej położonej w Willi Teodora Milscha kawiarni, to Światowy Dzień Czekolady jest ku temu idealną okazją. W karcie znajdziecie osiem przygotowywanych na miejscu czekolad na gorąco.

Specjalnością tego miejsca jest Skarb Montezumy - kombinacja gorącej czekolady deserowej z wiśniami w rumie, która cieszy się ogromną popularnością wśród klientów. Miłośnikom ciekawych połączeń smakowych polecamy zaś pitną białą czekoladę z kolorowym pieprzem i sokiem cytrynowym. Warto spróbować też wypiekanego według firmowej receptury ciasta z prawdziwej, czystej czekolady z czekoladowym musem, w którym zatopione są gruszki.

U Milscha znajdziecie też jedyny w Łodzi czekoladowy kącik, w którym kupić można ręcznie robione tabliczki czekolady wytwarzane w manufakturach z różnych stron świata. Regularnie organizowane są tu też degustacje prowadzone przez doświadczonych przewodników.

Karmello (Manufaktura i Galeria Łódzka) www.karmello.pl

Jeśli ochota na odrobinę słodyczy najdzie was w trakcie zakupów możecie zajrzeć do zlokalizowanych w Manufakturze i Galerii Łódzkiej czekoladziarni Karmello. Znajdziecie tam imponujący wybór czekoladek, trufli, owoców w czekoladzie, bloków czekoladowych i innych przysmaków. Do zasłodzenia i na wynos :)

Gorąca czekolada wg przepisu Jemy w Łodzi 
(UWAGA – tylko dla największych miłośników słodkości)
  • 1 tabliczka gorzkiej czekolady
  • Kogel mogel z dwóch żółtek i nieograniczonej ilości cukru
  • Mleko  wedle uznania (około 1 szklanki)

Czekoladę połamać na kawałki i rozpuścić w gorącym mleku. Do gorącej, ale nie gotującej się masy dodać kogel mogel i dokładnie wymieszać. Napój można też wzmocnić niewielką ilością alkoholu.

Smacznego!

czwartek, 5 kwietnia 2012

Gdzie w Łodzi zjeść zdrowo

Choć zdrowa i ekologiczna kuchnia zyskuje sobie coraz więcej zwolenników, oferta łódzkich restauracji w tym zakresie pozostaje nadal uboga. Taka sytuacja jest zrozumiała z co najmniej kilku powodów. Produkty ekologiczne pochodzące od certyfikowanych dostawców są drogie, co ma wpływ na wysokie ceny w restauracjach. Poza tym są trudno dostępne, a to też nie zachęca do wprowadzania ich do oferty. Mimo to osoby dbające o jakość produktów lądujących na ich talerzach znajdą w Łodzi miejsca, w których zjedzą nie tylko smacznie, ale i zdrowo.

Green Way na trzy sposoby

www.greenway.pl
Oryginalnie lokale Green Way Bar były barami oferującymi potrawy wegetariańskie, ale z czasem firma zaczęła stawiać bardziej na zdrową żywność. Dziś to największa sieć tego typu restauracji w Polsce.

W Łodzi działają lokale trzech marek należących do firmy: Green Way Bar, Food For Life i Vegemania by Green Way.

Green Way Bar, czyli oryginalna restauracja sieci oferująca dania wegetariańskie i wegańskie. Lokale znajdziecie w Manufakturze i Galerii Łódzkiej.

Food For Life, nowoczesny bar wegetariański oferujący zdrowe dania w niskich cenach. Od oryginalnego konceptu odróżnia go przede wszystkim wystrój o wyższym standardzie i większy nacisk na zdrowe odżywianie. Lokal mieści się przy Piotrkowskiej 80.

Vegemania by Green Way, czyli bar oferujący sałatki, świeże soki i koktajle oraz dania obiadowe. Lokal znajduje się w food courcie Portu Łódź.

W menu barów Green Way znajdziecie wyłącznie potrawy wegetariańskie. Ich oferta jest jednak bardzo zróżnicowana i składają się na nią m.in. propozycje kuchni indyjskiej, włoskiej, meksykańskiej i polskiej. Specjalnie oznaczone są dania wegańskie, dania dla cukrzyków, dla dzieci oraz potrawy bezglutenowe, produkty ekologiczne i ze sprawiedliwego handlu.

www.greenway.pl

Empatia - zdrowo i domowo

www.restauracja-empatia.pl
Zdrowa kuchnia to nie tylko potrawy wegetariańskie, czego dowodzą właściciele restauracji Empatia mieszczącej się przy ul. Narutowicza 51. W ofercie lokalu znajdziecie dania, które większość z nas zna z domu. Jest zatem żurek i pomidorowa, bryzol z pieczarkami, zrazy w sosie, buraczki czy surówka z kiszonej kapusty. Jest też oferta śniadaniowa (restauracja pracuje od 9.00) i menu dań bezmięsnych.

Co zatem wyróżnia Emaptię na tle innych restauracji? W produkcji potraw nie stosuje się tutaj żadnych polepszaczy smaku, sztucznych dodatków ani gotowych półproduktów, jak sosy w proszku. Wykorzystywana jest za to mąka z pełnego przemiału, jajka od kur z wolnego wybiegu, ekologiczna bułka tarta czy barszcz, brązowy ryż i pełonoziarniste pieczywo. Cukier we wszystkich potrawach zastąpiono zdrowszą fruktozą, a makarony robione są na miejscu. Większość produktów, z których przygotowywane są potrawy pochodzi z certyfikowanych, ekologicznych gospodarstw i upraw. Możecie zatem spróbować surówek z ekologicznych warzyw i napić się eko-soków. Dania drobiowe przyrządzane są z mięsa kury zielononóżki, jajecznica z jaj od kur z wolnego wybiegu, a kopytka i makarony z ekologicznej mąki.

Restauracja Empatia
Potrawy z produktów ekologicznych wyróżnione są w menu lokalu. Wszystkie dania przyrządzane są jednak z największą dbałością o zdrowie gości. Szczególnie wart polecenia jest rosół z kury zielononóżki z domowym makaronem. Na uwagę zasługują też ceny. Koszt zupy nie przekracza 9 zł, a za najdroższe danie główne zapłacicie 19 zł. Restauracja realizuje też dostawy do klienta.

www.restauracja-empatia.pl


Slow Food po łódzku

www.97.com.pl
Slow Food to organizacja zajmująca się ochroną żywności tradycyjnej, oryginalnej, produkowanej w sposób niespotykany w innych miejscach na świecie, zdrowej i często zagrożonej zniknięciem. Organizacja przyznaje restauracjom z całego świata specjalne certyfikaty świadczące o tym, że oferowana w nich żywność posiada rekomendację Slow Food. W Łodzi takim certyfikatem może pochwalić się restauracja Klub Piotrkowska 97.

W menu lokalu znajdziecie potrawy przygotowywane z produktów posiadających rekomendację Slow Food. Są to produkty regionalne, wytwarzane w tradycyjny sposób bez zastosowania konserwantów i sztucznych polepszaczy smaku. Część z nich restauracja wytwarza we własnym zakresie, jak wędzone na miejscu wędliny, inne zaś, jak pochodzące z różnych regionów Polski sery zagrodowe kupowane są od wytwórców posiadających rekomendację organizacji.
W Klubie Piotrkowska 97 zjecie nie tylko zdrowo, ale i oryginalnie. Szefowa kuchni, Urszula Czyżak proponuje swoim gościom tradycyjne potrawy kuchni staropolskiej jak móżdżek czy grasicę, które są wielką rzadkością w restauracjach.

I inni...
  • Dania kuchni polskiej z ekologicznych produktów zjecie w restauracji Polka Magdy Gessler w Manufakturze (http://www.restauracjapolka.pl).
  • Serwisy takie jak www.swiatdiet.com.pl i www.dieta-lodz.pl oferują catering dietetyczny, czyli regularne dostawy potraw przygotowywanych wg zasad wybranej diety.
  • Potrawy dla osób ze specjalnymi wymaganiami żywieniowymi spowodowanymi chorobami lub alergiami znajdziecie w działającej od 1956 r. Jadłodajni Dietetycznej przy Zielonej 57.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Nowe menu i inne zmiany w House of Sushi


Łosoś teriyaki z nowego menu House of Sushi
W miniony weekend Jemy w Łodzi miało przyjemność gościć na degustacji potraw z nowego menu House of Sushi, które pojawiło się w lokalu z początkiem kwietnia. To jednak nie jedyna zmiana w znanym, łódzkim sushi barze.

Od niedawna House of Sushi ma nowego właściciela, wraz z którym restauracja pozyskała nowego szefa kuchni. To on odpowiedzialny jest za nową, autorską kartę dań, którą pierwszy raz zaprezentowano podczas degustacji tydzień temu, a która od dzisiaj dostępna jest dla wszystkich gości. Znalazło się z niej kilka zupełnie nowych dań, a niektóre znane dotychczas pozycje przyrządzane są i prezentowane w odmienionej szacie. Menu uległo skróceniu, dzięki czemu łatwiej zapoznać się z nim w całości, a szczególną wagę przyłożono do oferty dań ciepłych, w której znaleźć można kilka naprawdę apetycznych pozycji.

Podczas degustacji, w której braliśmy udział zaprezentowano pięć potraw, z których przebojem okazał się zdecydowanie łosoś teriyaki ze smażonymi warzywami. Świetnie przyprawiona i idealnie wysmażona ryba zrobiła na nas duże wrażenie. Na uwagę zasługuje też dashi z pulpecikami i drobnym makaronem arusame. Dashi, to japoński bulion z wodorostów i płatków suszonej i fermentowanej ryby bonito, który w House of Sushi przyrządzany jest z dodatkiem trawy cytrynowej. Tym zaś, którzy z bogatej oferty kuchni japońskiej najchętniej sięgają po sushi, polecamy szczególnie Griller Sake Unagi - podawane na ciepło maki z grillowanym węgorzem, ogórkiem, omletem japońskim i campio przykrytą opalanym łososiem, bazylią i sosem unagi.

Mamy wrażenie, że zmiana właściciela wyjdzie restauracji na dobre. Od początku swojej obecności na łódzkim rynku House of Sushi cieszyło się sporą popularnością wśród miłośników kuchni japońskiej, ale w pewnym momencie jakość oferty uległa pogorszeniu i pojawiły się krytyczne głosy. Restauracji jakby zabrakło nadzoru i skutecznego zarządzania. Nowa menadżerka sprawia wrażenie osoby z inicjatywą i bardzo zaangażowanej, co może okazać się kluczem do sukcesu. Jeśli zatem najdzie was ochota na japońskie specjały sprawdźcie nowe menu House of Sushi i dajcie nam znać, co sądzicie o zmianach w lokalu.

Nowe menu znajdziecie na www.houseofsushi.pl.

wtorek, 20 marca 2012

TOP 5 łódzkich restauracji na wiosnę

Słoneczna pogoda zachęca do wyjścia z domu. Najlepiej wybrać się na długi spacer zakończony smacznym obiadem. Pierwszego dnia wiosny prezentujemy 5 łódzkich restauracji, które warto odwiedzić o tej porze roku.

Zaraz Wracam Bistro (ul. Piotrkowska 101)

Fot. Zaraz Wracam Bistro
Wiosna to nowalijki, a jeśli nowalijki to zdecydowanie w Zaraz Wracam. To jeden z nielicznych w Łodzi lokali, którego menu zmienia się praktycznie codziennie i tworzone jest z wykorzystaniem aktualnie dostępnych, sezonowych produktów. Dzięki temu, kiedy tylko na rynku pojawiają się wiosenne nowalijki, w Zaraz Wracam można spróbować ich w postaci pysznych tart, zup, sałatek i deserów. Inspirowane kuchnią francuską i fusion menu pełne jest warzyw i zielonych akcentów, co dodaje całości jeszcze bardziej wiosennego charakteru.
www.zarazwracambistro.pl

Amarant (ul. Sienkiewicza 47) 

Fot. Restauracja Amarant
Każdy centymetr kwadratowy tego lokalu aż krzyczy WIOSNA! Barwny wystrój wnętrza, ciepłe oświetlenie i świeże kwiaty na stolikach tworzą tu przemiłą atmosferę wiosennej świeżości i lekkości. Wiosna panuje tu także na talerzach. Wszystkie dania, od smażonych rydzów, przez sałatkę z kalmarami aż po pieczoną kaczkę nie tylko wybornie smakują, ale są też pięknie podane. Po obiedzie można zaś udać się na spacer po pobliskim parku Sienkiewicza i obserwować budzącą się do życia przyrodę :)
www.amarantr.webd.pl

Presto Pizzeria Trattoria (ul. Piotrkowska 67)

Fot. Presto Pizzeria Trattoria
Do Presto warto wybrać się wiosną głównie ze względu na ukryty w podwórku ogródek, który w tym roku wystartował na widok pierwszych promieni słońca. W niewielu łódzkich lokalach można usiąść przy stoliku na zewnątrz już w marcu. Wybór lekkich sałatek i klasycznych, włoskich przystawek stanowi idealną ofertę na wczesnowiosenny obiad na świeżym powietrzu.
www.pizzeriapresto.pl

Jak pragnę wina (ul. Piotrkowska 89)

Fot. Restauracja Jak pragnę wina
Jak pragnę wina to doskonałe miejsce na miłą kolację w ciepły wiosenny wieczór. Lokal położony w jednym z najpiękniejszych, łódzkich podwórek oferuje nie tylko szeroki wybór wina i przemiłą obsługę, która pomoże wybrać trunek idealny. Spróbujecie tu także przysmaków, które niezwykle rzadko pojawiają się w menu łódzkich restauracji, jak przegrzebki, mule czy jagnięcina. Dodatkowo w każdy piątek, podczas kolacji można tu posłuchać muzyki na żywo. A nie ma bardziej wiosennej kombinacji niż smaczne jedzenie w akompaniamencie wina i dobrej muzyki.
www.jakpragnewina.pl

Mebloteka Yellow (ul. Piotrkowska 138/140)

Fot. Mebloteka Yellow
Jeśli nie mieliście jeszcze przyjemności odwiedzić lunch baru w Meblotece Yellow, to pierwsze dni wiosny są do tego idealną okazją. Choć gastronomia nie jest podstawową działalnością tego miejsca, to znajdziecie tu bardzo ciekawe i oryginalne menu. Tym, którzy wiosną szukają posiłków lekkich i zdrowych polecamy oczyszczające smoothie z kiwi, limonek i świeżej mięty, carpaccio z buraków, brie i rukoli lub łososia na twarożku z awokado. Wszystko równie barwne, co wystrój tego miejsca.
www.meblotekayellow.tumblr.com

sobota, 17 marca 2012

Wierzycie w klątwę miejsca?

Pojawienie się na Gruperze oferty Hoi-An (http://gruper.pl/x.php/1,17194/Lodz-Hoi-An-dowolne-dania.html) skłoniło do małych wspomnień o tym miejscu.
Dawno, dawno temu w jednej z najładniejszych bram przy ulicy Piotrkowskiej (w sąsiedztwie Meksykańskiej i Presto) funkcjonowała kawiarnia Pret a Cafe. Atrakcyjny wystrój, ciekawy pomysł (połączenie kawiarni z butikiem projektantki Agaty Wojtkiewicz), fajni goście. Niestety z czasem tych ostatnich było coraz mniej, potem zmienił się właściciel, a na miejscu modowej kawiarenki pojawiła się Fashion Cafe. Niewiele uległo zmianie, zarówno w wystroju, jak i ruchu, choć żaden z lokali nie zasłynął wśród gości niczym negatywnym. Skończyła się moda na Piotrkowską 67? Trudno to racjonalnie wytłumaczyć, ale niektóre miejsca chyba tak właśnie mają.
Dłuższy czas lokal stał pusty (miało to chyba odstraszyć złe duchy), przeszedł remont i zamiast kawiarni powstała restauracja Miko Sushi. I znów coś było nie tak. Poza okresem kuponów Groupona miejsce świeciło pustkami. No i kilka miesięcy temu przyszedł czas na Hoi-An. Racjonalnie oceniając pomysł, wydawałoby się, że jest skazany na sukces. Popularna kuchnia wschodnia, atrakcyjne ceny, niezobowiązujący wystrój – estetyczna alternatywa dla upadających „chińskich budek”. Odwiedziliśmy lokal wczoraj. Estetycznie (choć nie jesteśmy fanami ogólnodostępnych, tematycznych ozdób), całkiem przyzwoite jedzenie, atrakcyjne ceny – a jednak coś jest nie tak. Czy chodzi o brak gości, wspomnianą klątwę miejsca, brak wentylacji czy jeszcze coś innego?
Może Wy pomożecie odpowiedzieć nam na to pytanie?  

piątek, 2 marca 2012

Pomożecie?

Na blogu łódzkiej dziennikarki Ewy Żarskiej przeczytałyśmy tekst "Pani Basia umiera 9 km ode mnie a ja nie potrafię nic zrobić…", którego lekturę wszystkim polecamy. Jak pewnie każdy, kto ten tekst przeczytał postanowiłyśmy pomóc jego bohaterce.

Pani Basia jest ciężko chora i żyje z renty, która ledwo wystarcza na opłaty za mieszkanie, o lekach i jedzeniu nie wspominając. Na życie zostaje niewiele ponad 4 zł dziennie. Za takie pieniądze ciężko godnie żyć, a tym bardziej dbać o zdrowie. W podobnej sytuacji znajduje się wiele osób w naszym mieście i pewnie nie wszystkim jesteśmy w stanie pomóc, ale jakoś trzeba zacząć i my zaczynamy od pani Basi.

Piszemy o tym na Jemy w Łodzi, bo nasz pomysł na pomoc wymaga zaangażowania ze strony łódzkich restauratorów.

Poszukujemy restauracji, barów, pizzerii i wszelkiego rodzaju lokali gastronomicznych, które gotowe są dostarczać pani Basi darmowe obiady. Chodzi o to żeby mogła ona zjeść przynajmniej raz dziennie zdrowy i pełnowartościowy posiłek. Jej obecna dieta składa się bowiem głównie z chleba i ziemniaków, co w przypadku osoby poważnie chorej jest nie do pomyślenia.

Restauracja może wybrać okres, w którym będzie dostarczać posiłki (np. codziennie przez tydzień, miesiąc, ROK :) ) lub wybrać określony dzień tygodnia. Obiady można dowozić codziennie albo większe porcje raz na dwa, trzy dni. Każda forma pomocy będzie dobra.

Piszcie zatem do nas na adres kontakt@jemywlodzi.pl. Skontaktujemy się z każdym, kto odezwie się do nas z chęcią pomocy i zajmiemy się koordynacją przedsięwzięcia.

Informację o każdej restauracji, która pomoże pani Basi zamieścimy na blogu i fanpage'u Jemy w Łodzi. Czyta nas już ponad tysiąc osób i postaramy się, aby każda z nich dowiedziała się o waszym udziale w akcji. Spróbujemy też nagłośnić akcję, a kto wie – może uda nam się pomóc nie tylko pani Basi.

Wszystkich czytelników Jemy w Łodzi oczywiście również zachęcamy do pomocy. Po więcej informacji zajrzyjcie na bloga Ewy Żarskiej lub piszcie do nas na adres kontakt@jemywlodzi.pl.

środa, 29 lutego 2012

Le LOFT - recenzja

Stosunkowo rzadko publikujemy na Jemy w Łodzi recenzje z lokali, nie oznacza to jednak, iż regularnie nie odwiedzamy łódzkich restauracji. Po prostu nie chcemy zanudzać Was letnimi komentarzami o niczym niewyróżniającym się , poprawnym jedzeniu czy wystroju. Do tej pory chwaliliśmy, dziś padną pierwsze słowa krytyki i niestety oberwie się restauracji Le Loft.
Początek zapowiadał się fajnie – może wnętrze nie powala oryginalnością (jestem w trakcie remontu, więc świetnie rozpoznaję dodatki z Ikei), ale jest naprawdę miłe, ciepłe i przytulne. Do tego równie miła kelnerka – jeśli coś (właściwie ktoś) uratowało tamtą kolację, to właśnie ona.
Najpierw spojrzenie na kartę. Co w Łodzi nietypowe, restauracja zaczyna pracę we wczesnych godzinach porannych, dzięki czemu znajdziemy w menu dość obszerną ofertę śniadaniową (plus numer 1). Są w niej ciabatty, tosty i śniadaniowe zestawy w cenie nieprzekraczającej 10 zł (plus numer 2). Z innych propozycji w podstawowej karcie znajdziemy jedynie kilka sałatek i makaronów, za to codziennie oferowane są dania dnia. Pamiętnego wieczoru były to klopsy z kaszą gryczaną lub de volaille w zestawie z kremem brokułowym. Zdziwiłam się nieco, że mąż wybrał klopsy zamiast kurczaka, ale skusiła go kasza gryczana z sosem. Niestety – ta właśnie się skończyła (wspomniany zrobił smutną minę, a ponieważ nie jest typem klienta awanturującego się, potulnie zgodził się na opcję ziemniaki). Zaczęliśmy od kremu – bardzo przeciętnego w smaku (jak dla mnie był przede wszystkim za rzadki i kiepsko doprawiony). Dopiero zaczęliśmy jeść, a na stole już pojawiły się drugie dania – kelnerka tłumaczyła, że kucharka ma dużo pracy i się pospieszyła. W pośpiechu jedliśmy więc zupę, ale jak się okazało, nie było do czego tak pędzić. Kotleta nawet nie spróbowałam, bo … nie udało mi się go ukroić (próbowałam z dwóch stron, a także w środku, który się jedynie zapadł pod nożem). W tym momencie większość słuchających tej historii zaczynało wątpić – jak to, nie można pokroić piersi z kurczaka? Mam świadków – jest to możliwe (albo to nie był kurczak). Do tego dania wyjątkowo małe – dwa pulpety z dwoma ziemniakami, de volaille również o połowę mniejszy od przeciętnego.
Chyba drugi raz w życiu zwróciłam danie do kuchni (ja też nie jestem klientem awanturującym się, narzekam pod nosem, co najwyżej robię głupie miny i się dąsam, ale i tak grzecznie jem, co mi dają). Muszę przyznać, że reklamacja została bez słowa uwzględniona i gratis dostałam nowe danie (tym razem pierś w migdałowych płatkach). Do opisania całej sytuacji na pewno skłoniła mnie ilość wpadek, ale jeszcze jedna refleksja. Czy osoba pracująca w kuchni na pewno jest zawodową kucharką? Mogę zaryzykować stwierdzeniem, że sama lepiej przygotowałabym każdą z podanych potraw, a za mistrza patelni wcale się nie uważam. Znam się na gastronomii (także od strony zaplecza), ale kucharką jestem mocno przeciętną, w przeciwieństwie do partnerki z duetu Jemy w Łodzi. Jak wiele osób związanych z branżą gastronomiczną mam stosunkowo dużą tolerancję na wpadki (pewnie to tylko dziś mieli kiepski dzień, więc nie będę ich obsmarowywać), ale na miejscu właścicieli zrobiłabym mały test umiejętności kucharzy. Nie chodzę do restauracji, aby jeść gorzej niż w domu, także zmywanie nie jest tyle warte.

sobota, 4 lutego 2012

Konkurs Jemy w Łodzi i Fiero! Pizza

Dzięki uprzejmości łódzkiej sieci pizzerii Fiero! (www.fieropizza.pl) mamy dla was konkurs z okazji osiągnięcia okrągłej liczby 1000 fanów na facebookowym fanpage'u Jemy w Łodzi. Możecie w nim wygrać zaproszenia na pizzę Fiero! 

Zbliża się Międzynarodowy Dzień Pizzy, a że w Łodzi ten włoski przysmak cieszy się wyjątkową popularnością, to nasze pytanie konkursowe brzmi: Jaki skład powinna mieć "Pizza Łódzka"? :)

Odpowiedzi wysyłajcie do nas na adres kontakt@jemywlodzi.pl do poniedziałku, do godziny 18.00. Nagrodzimy cztery najciekawsze wypowiedzi, a zwycięzców o wygranej powiadomimy drogą mailową.

niedziela, 29 stycznia 2012

Wspomnienia o rosole

Przyszła niedziela, a wraz z nią ogromna chęć na rosół. Ale nie byle jaki – zjadłabym rosół mojej babci. Tego smaku poszukuję od przeszło dziesięciu lat. Mówi się, że dobrą restaurację można poznać po rosole – w takim razie nie znalazłam takiej w Łodzi, a również podczas podróży po kraju (od restauratorów z zagranicy nie wymagam, by znali smak polskiego dania narodowego).
Jaki był ten rosół? Dość ciemny, niezwykle esencjonalny, tłusty, podawany z ręcznie robionym makaronem. Procedura domowego wyrabiania tego ostatniego u znajomych przywołuje różne wspomnienia. Ja przed oczami mam wielkie, cienkie placki, które suszyły się przez krótki czas w kuchni lub na rozłożonym w sypialni prześcieradle.  Następnie zawijane i krojone ręką mistrzyni w tempie, za którym trudno było nadążyć wzrokiem (moim zadaniem było podrzucanie i rozplatanie pociętych nitek).
Ale wróćmy do zupy. Od rana w niedzielę na palniku pojawiał się wielki garnek wypełniony ogromną ilością włoszczyzny i mięs wszelakich (skład mniej więcej znam, ale zważywszy na moje nieudolne próby odtworzenia pamiętanego smaku, słowo „mniej więcej” ma dość duże znaczenie). Nie chodziło tylko o ilość, ale też jakość ingrediencji. Babcia pochodziła ze wsi, więc potrafiła odnaleźć prawdziwą kurę na rosół (ja podczas pierwszych zakupów w zamian dostałam porcję rosołową – nawet niewtajemniczeni wiedzą, jak dalece się różnią …). Była też wołowina, indyczka, liście laurowe czy ziele angielskie, a nie bulionetki, kostki rosołowe i vegeta.
Dlaczego to wszystko napisałam? Na pewno z tęsknoty, ale również by wystąpić do Was z apelem. Jeśli znacie w Łodzi miejsce, które serwuje prawdziwy rosół, piszcie koniecznie. A może wspólnie sporządzimy rosołowy ranking? Wszystkie komentarze mile widziane.  

wtorek, 24 stycznia 2012

Stracone szanse łódzkiej gastronomii

Uprzedzamy, w dzisiejszym poście będzie sporo gorzkich żali :)

Do powstania tego tekstu u skłoniła nas smutna refleksja z dnia wczorajszego. Wczoraj bowiem, o godzinie 7.41 rozpoczął się chiński nowy rok – rok smoka. To fenomenalna okazja dla wszystkich restauratorów prowadzących azjatyckie lokale na zorganizowanie ciekawego wydarzenia czy promocji, które miałyby szansę ściągnąć do restauracji klientów, a przy odrobinie wysiłku także wszystkie lokalne media. Wystarczy zorganizować spotkanie z zamieszkującym w naszym pięknym mieście Chińczykiem lub znawcą chińskiej kultury, który opowiedziałby zebranym o obchodach nowego roku w Państwie Środka. Spotkanie urozmaiciłaby tradycyjna ceremonia parzenia herbaty połączona z jej degustacją, a na wszystkich gości czekałaby chińska kolacja w promocyjnej cenie lub gratisowe ciasteczko szczęścia do każdego zamówienia. Informację o wydarzeniu wraz z zaproszeniem dla klientów i dziennikarzy rozesłać należałoby drogą mailową do lokalnych mediów oraz zamieścić na stronie internetowej firmy i jej profilach w serwisach społecznościowych. Koszt organizacji wydarzenia praktycznie żaden, a rozgłos na jaki mógłby liczyć taki lokal nieoceniony. Szczególnie w dobie kryzysu, który gastronomii doskwiera wyjątkowo mocno podobne działania zwiększające popularność lokali oraz umacniające ich pozytywny wizerunek w oczach klientów są niezwykle ważne dla podtrzymania ich lojalności i przyciągnięcia ich do restauracji.

A jakie atrakcje dla gości przygotowały łódzkie restauracje serwujące dania kuchni azjatyckiej? W Wooku klienci do zamówień powyżej 12 zł otrzymają słodkie bułeczki dim sum. I to by było na tyle, bo np. restauracja Ha Long z okazji obchodów nowego roku została w niedzielę zamknięta wcześniej niż zwykle…

Wczorajszy dzień doskonale obrazuje jedną z największych bolączek łódzkich restauracji, które podobne okazje przegapiają regularnie. Nawet jeśli coś się w nich dzieje, to większość potencjalnych klientów nigdy się o tym nie dowie, bo informacje takie w najlepszym wypadku pojawiają się na kartce wywieszonej przy bufecie w restauracji albo wypisane zostają kredą na tablicy stojącej przed wejściem. Na palcach jednej ręki zliczyć można łódzkie lokale regularnie organizujące promocje czy wydarzenia specjalne lub prowadzące systematyczne działania marketingowe. Na palcach drugiej zaś te, które z informacją o podobnych wydarzeniach potrafią dotrzeć do kogoś poza swoimi pracownikami. Nikt nie mówi tu o reklamie prasowej czy radiowej, której koszt przewyższa możliwości większości łódzkich restauratorów, ale wystarczyłoby regularne aktualizowanie strony internetowej czy facebookowego fanpage’a. O ile taka strona w ogóle istnieje, bo mimo, iż wiek XXI śmiga już pełną parą, to strona www dla wielu łódzkich restauratorów jest nadal zbędnym wydatkiem.

Dlaczego w ogóle o tym piszemy? Sami nie do końca wiemy :) Zadecydowała pewnie kombinacja rozgoryczenia i wielkiej miłości do Łodzi i gastronomii, która każe nam głośno mówić o jej (nawet najbardziej absurdalnych) problemach i bolączkach. Mamy też przekonanie, że wielu z was drodzy czytelnicy czuje ten powiew nudy ziejący z wrót łódzkich restauracji. Może po cichu mamy też nadzieję, że na ten tekst nadzieją się właściciele tych lokali i przez ich głowy przemknie refleksja, że jeśli prowadzi się lokal w mieście pełnym po brzegi pizzerii, kebabów, „chińczyków” i chłopskiego jadła, to warto zadbać o to, by wyróżnić się na tle konkurencji. Niewielkim kosztem, zaangażowaniem i pomysłowością. W razie problemów służymy radą.