poniedziałek, 27 czerwca 2011

Indyk zamiast cielęciny, czyli łódzka kuchnia orientalna

Zastanawialiście się kiedyś jak to możliwe, że w barach orientalnych (zwanych często "budami z chińskim" :) ) potrawa z kaczki, którą najeść mogą się z powodzeniem dwie osoby kosztuje 10,50 zł, a cielęcina z egzotycznym bambusem 9,50 zł? Próbując kupić same składniki do przygotowania tych potraw wydacie więcej, nie wspominając o pozostałych kosztach produkcji. Jeśli zrodziły się w was podejrzenia, że atrakcyjna cena podyktowana może być znikomą zawartością kaczki w kaczce, to nie pomyliliście się.
Jak wykazała ostatnia kontrola Inspekcji Handlowej w łódzkich barach orientalnych zamiast cielęciny dostawaliście w najlepszym wypadku wieprzowinę :) Popularny Me Kong (ul. Kilińskiego), Song Lo (ul. Obornicka) i Sajgon (ul. Piotrkowska 138/140) to miejsca, w których inspektorzy odkryli nieprawidłowości polegające na oferowaniu klientom potraw o składzie innym niż deklarowany w menu. W skontrolowanych potrawach zamiast cielęciny serwowano indyka lub mięso wieprzowe.
Powszechnym wykroczeniem w kontrolowanych lokalach jest niepodawanie klientom informacji o gramaturze potraw. To akurat mało komu przeszkadza, bo porcje w barach orientalnych są zazwyczaj ogromne. Niepokoić może jednak stan sanitarny zaplecza gastronomicznego. Chociaż kontrola czystości nie leży w gestii Inspekcji Handlowej, to skierowała ona kilka wniosków do Powiatowej Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej o kontrolę w placówkach. Brudne zamrażarki, brak zmywarek, czy niewłaściwe warunki przechowywania potraw (np. w Papu Papu przy Politechniki 10) to i tak nic w porównaniu z faktem, iż bar Bambus mieszczący się przy ul. Pomorskiej nie posiadał zgody SANEPIDu na produkcję i sprzedaż produktów spożywczych, co oznacza, że w ogóle nie powinien prowadzić działalności :)
Z pewnością każdy, kto żywi się w chińskich barach zdaje sobie sprawę jakości oferowanych w nich produktów i usług, ale na podstawie wyników kontroli proponujemy wam następnym razem udać się na obiad do Thanh–Lan na Wojska Polskiego, Phuong Dong na Broniewskiego lub do Azji na Aleksandrowskiej. Tam (jak wynika z kontroli) może nie dowiecie się, ile powinna ważyć zamówiona przez was potrawa, ale jest szansa, że wołowina na waszym talerzu będzie wołowiną, a nie kurczakiem :)

1 komentarz:

  1. Powiem szczerze, że nawet się nie zastanawiałem czy mnie oszukują czy nie bo jedzenie w większości miejsc jakich jadłem było wyborne :). Ale po tym jak kupiłem kaczkę i sam przygotowałem i wiedziałem jaki to koszt to zastanawiałem się dlaczego w chińskiej restauracji tej kaczki jest tak dużo za taką cenę... także może to był indyk.
    Ja od siebie polecam chińskie na Retkinii przy ul. Armii Krajowej.

    OdpowiedzUsuń